poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział I

"Hate people, is a free, fun and as long as legal''

*Laura*

Dzisiaj był wyjątkowy dzień ... dlaczego? Bo dzisiaj z Littleton przyjeżdża kuzynka - Alex. Niezmiernie szczęśliwa pobiegłam do łazienki, wcześniej wzięłam swój ukochany zestaw. Jeszcze tylko makijaż i gotowe!
-Vanessa! - wydarłam się na cały dom, gdy zobaczyłam że mój ulubiony błyszczyk jest już 'pusty'. Czarnowłosa podeszła do mnie, zadziwił mnie fakt że siostra miała na sobie dziwną, ale to bardzo dziwną sukienkę.
- No co? - spojrzała na mnie.
- Niccc- odpowiedziałam, ale po chwili pokazałam jej błyszczyk - Czy wczoraj jej używałaś? - zapytałam gniewnym głosem. Siostra tylko się zaśmiała. O i tu się właśnie zdradziła. 
- Nie? zapomniałaś nie lubię brzoskwiń! - siostra warknęła. 
- Tsa ... bo ci uwierzę - prychnęłam. Siostra gdzieś poszła. A ja odetchnęłam, nie miałam siły z nią się kłócić. Choć warto było... Nie minęła minuta a starsza Marano wróciła z widelcem i talerzem ... o nie! czy ona chce zrobić to co ja myślę?! Po chwili usłyszałam tarcie o talerz widelcem . Ughr jak ja tego nienawidzę!
- PRZESTAŃ! - wrzasnęłam. Siostra jeszcze kilka sekund tak się bawiła, na szczęście już przestała.
- To co? dalej powiesz mi, że kłamię? - przymrużyła oczy i oczekiwała mojej odpowiedzi
- Dobra nie - poddałam się , gdyż ona nadal trzymała rzeczy do tortur
- Nienawidź ludzi, Jest to darmowe, fajne i póki co legalne - wyszeptała jakby do siebie siostra. Zmarszczyłam czoło
- SŁYSZAŁAM! - krzyknęłam, gdy sis opuściła łaziękę
- I O TO CHODZI! - odkrzyknęła mi. Heh co za franca jedna! ( -,- )

***

- Ej! a gdzie my w ogóle idziemy? - zapytałam.  Siostra tylko parsknęła i pociągnęła mnie za rękę. Przecież przyjazd Alex jest za 3 godziny. Musi przecież pożegnać się z rodziną. Normalka. 
- Do Lynchów - powiedziała dumnie, uśmiechnęłam się pod nosem. Ale zaraz WRÓĆ!! Do Lynchów?! czy ona jaja ze mnie robi?! . Nagle zatrzymałam się. 
- Nie idę do tego jełopa! - wrzasnęłam i żeby lepiej pokazać swój bunt tupnęłam nogą. Heh niech lepiej znajdzie dobry argument, bym do niego poszła.
- Kupie ci żelki - zrobiła minkę słodkiego szczeniaka. Zdziwiłam się, dlaczego ona do cholery chce iść tam?!
- Nie! - pisnęłam jak małe dziecko. Nie dość, że zużyła mi calusieńki błyszczyk, nie będę wspominać, że to był mój ulubiony smak to  jeszcze mam iść do L.Y.N.C.H.Ó.W! boże ja nawet tego nazwiska nie mogę wymówić!
- Chce zobaczyć Rikera - powiedziała. Zamurowało mnie to. Czy on i Van ten teges? 
- Rikessa? - powiedziałam i zrobiłam rybie usta. Siostra tylko pacnęła się w głowę. No co?!
- Nieeee? idziemy! - warknęła i pociągnęła mnie. 

***

- Larwom wstęp wzbroniony! - syknął blondyn zagradzając mi drogę. Niech mnie dzisiaj nie denerwuje, ta szuja jedna! Przetrzymywał by mnie pewnie gdyby nie interweniowała Rydell
- Ross wpuść ją! Albo pokaże jej zdjęcia z dzieciństwa ... co wybierasz? - blondynka powiedziała to w miarę słodko. 
- To może niech mnie nie wpuszcza! - powiedziałam. Ross zmierzył mnie groźnym wzrokiem. Nie boje się go! 
- Okey niech wejdzie- przerzucił oczami i niechętnie mnie wpuścił. On niechętnie?! to ja niechętnie tu przychodzę!
- To co dla ciebie misiaczku? - zapytał Ratliff, gdy już bezpiecznie znalazłam się w salonie. Wyszczerzyłam oczy ... co on przed chwilą do mnie powiedział?
- Pff misiaczku - powiedział sarkastycznie Lynch - Najlepiej jakbyś użył słowa Gryzzly - dodał. Coraz bardziej zaczynał mnie on już denerwować. Czy ja go tak obrażam? nie!
- Spierdalaj nicieniu - syknęłam. Sorki, ale już nie wytrzymałam. Ten nic z tego sobie nie zrobił i pobiegł do pokoju. Tchórz. 
- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedział Ell i poklepał mnie po ramieniu. Nie wiem czemu ale poczułam się lepiej. Doceniana.
- To co zrobisz mi kawkę? - zapytałam z nadzieją. Oczywiście przyjaciel mnie nie zawiódł. Zgodził się.

***
Razem z rodzeństwem Rossa, oraz z moją siostrą i Ellem oglądaliśmy sobie :
,,Ratatuj". I co z tego, że jesteśmy za dorośli, żeby oglądać tą animowaną bajkę. Przecież w każdym z nas drzemie dziecko. 
- Co oglądacie? - zapytał idiota, który celowo stał koło mnie.
- Na pewno nie ciebie - odpowiedziałam. 
- A szkoda wiesz? jestem taki seksy - pisnął. Musieliśmy zasłonić uszy, bo przecież przez tą fujarę bylibyśmy głusi.
- Jeszcze słowo i wepchnę cię pod samochód - wysyczałam. Boże dlaczego musiałam zgodzić się tutaj przyjść? 
- A wiesz, że jesteśmy w domu? - zapytał Rocky. A ja spojrzałam na niego wzrokiem typu ,,WTF'' ?! - To znaczy, że samochody nie jeżdżą po domach - dodał.
- A wniosek z tego jaki niby jest profesorze Rock? - zapytała Van kompletnie nic nie rozumiejąc
- Że Laura nie wrzuci Rossa pod samochód. - powiedział.
- Wow - zdumiała się Delly - Sam na to wpadłeś? - zakpiła z niego. 
- A żebyś wiedziała - wstał z fotela i dumny jak paw poszedł do swojego pokoju. Albo chciał pokazać jaki on jest niesamowicie mądry - czujecie ludzie ten sarkazm? albo strzelił focha. Ja wybieram drugą opcję. Wzięłam bułkę z serem, bo gdy jestem zła to jem.
- Nie jedz tyle bo będziesz jeszcze cięższa i się w żadną super kiecke nie zmieścisz - powiedziała siostra, a reszta cicho zaśmiała się.
- Odezwała się chudzina. Jak byłaś małym bobasem to miałaś trzy podbródki - dogryzłam jej.  Aż bidulka skrzywiła się. Auć! prawda boli?
-Dawno i nieprawda. Teraz jestem piękna, zgrabna i powabna - powiedziała dumnie. 
- Gdzie? - zapytał Ell i to był jego błąd. Chwilę później rudzielec i czarnowłosa zaczęli się ganiać, yyyy to znaczy Van chciała uśmiercić Ella. Nagle zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu był numer Alex. 

L: Hej Alex! szkoda, że ciebie nie ma! Van próbuję zabić Ella, mówie ci komiczni są ! - wykrzyknęłam zadowolona.
A: Słuchaj Lau - słyszałam w jej głosie smutek. Nie lubiłam tego - Dzisiaj nie przyjadę ... samolot się opóźnił a Littleton do Denver to daleka droga.
L: A szkoda, razem byśmy dokuczali temu Lynchu 
A: Mówisz o Rossie?! 
L: Weź nie przypominaj mi jego imienia!
A: Hehehe wiedzę, że humorek dopisuję. No nic muszę się pożegnać. Pozdrów Van ode mnie. Pa
L: Pa

Smutna położyłam telefon na stoliku. Musiałam z kimś pogadać, ale oczywiście każdy zajmował się bitwą Ella i Van.
- Co się stało? - zapytał ... hyh wiecie kto.
- A co cię to obchodzi?! - warknęłam. Widziałam, że chłopak się oburzył.
- Ja tu próbuję załagodzić sytuację a ty?! zawszę dążysz do kłótni! - wrzasnął. Spojrzałam na niego zszokowana, nigdy nie podnosił do mnie głosu. Nigdy.
- To po co w ogólę próbujesz załagadzać sytuację! - wrzasnęłam - Może ja cię nie lubię?! i nie chcę cię lubić?!- dodałam. Wszyscy spojrzeli na nas przerażeni, nawet siostra i Ratliff się uspokoili
- Super! - wrzasnął.
- Super! - przedrzeźniałam go - Idę z stąd, bo zaraz puszczę pawia! - dodałam i nawet nie czekałam na reakcję Van, po prostu pociągnęłam ją za rękę tak jak ona wcześniej.

* Ross*

Gdy wyszła z tego domu poczułem ulgę? tak to idealne określenie. Jednak po minie Rydell wynikąć było można, że nie była zadowolona z naszej kłótni. Ale przecież ja chciałem się pogodzić a ona co? wali do mnie z tekstem '' Może ja cię nie lubię?! i nie chcę cię lubić?! '' . To co siostra ode mnie chce?
- Gratuluję ci! - w jej oczach widziałem łzy - Jesteś z siebie zadowolony?! - dodała.
- Tak. - powiedziałem, a siostra uciekła z płaczem. Nie chciałem do tego stanu doprowadzać, ale przykro mi z MARANO pogodzić się nie da!
-  Weź Ross się ogarnij - powiedział Ell, który był zmartwiony stanem blondynki. 
- Daj spokój! - machnąłem ręką - Przecież widziałeś, że próbowałem z nią się pogodzić! - dodałem a przyjaciel nic nie odpowiedział tylko poszedł za Delly. Pięknie! nie dość, że to ja dostałem ochrzan od rodzinki to jeszcze ta Marano obróciła ich wokół palca!. Cudownie! Zapowiada się zajebisty dzień ...


*********

I jak wam się podoba pierwszy rozdział? 
mi bomba! Nie chciało mi się pisać prologu ... więc >_< 
wstawiłam pierwszy rozdział. 
Mam nadzięję  że wam ... 
to do zobaczenia <3
Rydell ♥

...